sobota, 3 maja 2008

obrazek

na wycieczce , w poszukiwaniu malowidel naskalnych.....znalezlismy w koncu takie bazgroly na skale, sprzed 900 lat, musze dotrzec chyba do kolejnych bo te mnie nie powalily....

no i co dalej

Nie wiadomo, co bedzie dalej, na goraco ucze sie o blogu, za kazdym razem jak wracam do niego
zapominam to, czego sie poprzednio nauczylam i tak w kolko Macieju,
a to przecie mialo byc o lepieniu a nie o kompurzeniu, ojoj....lepie troche jednak, wyplam za dwa dni nawet , mam troche nasion , chmur i koni....
w gazowym i z redukcja czyli z przygoda, a potem znowu bedzie przerwa..ale nic, w lipcu wpadam do Polski, hurrra!
a dzis szukalismy ziemi na nasz wymarzony, moze uda nam sie taki tutejszy kit czyli skladak...
tutejsze skladaki sa bardzo mile...

poniedziałek, 31 marca 2008


Panna-nasiennica, to jeden z kolejnych nasiennych projektow, ulepionych niedawno,
teraz przyszedl czas na ludzi, chmury i zwierzaki............
Lepie nasiona, szukam miejsca na swoje drzewo na nowej ziemi, ciagle jeszcze nie moge sie zadomowic w tej Australii, dzisiaj jednak powstawal kon, mozolnie, powolnie, juz coraz chlodniej i lepienie w warsztacie-pracowni otwartej to wyzwanie...zmagam sie tez z energia, z wyzwalaniem porannej energii, jak zmusic sie do pracy rano, wtedy kiedy kiedy akurat mam czas na gline......

sobota, 29 marca 2008

moj pierwszy ceramiczny tekst z Canberry

Jesien juz w Canberze a ja lepie w garazu latacze. Po prostu.
Latacz na chmurze z konewka juz jest, wczoraj powstala latawica ktora przyleciala z polnocy na maskonurze. Glowe ma wielka. Dziwadlowata troche ale jest. Jutro ryby albo chmury bda sie lepic.
To juz ostatni wolny dzien, ostatni dzien na lepienie. Potem znowu charowka, "lepienie" polskiej gramayki i zdan i rozmow po polsku z australijczykiem, Simonem, moim uczniem.